004. Trzeci tydzień w Belgii.

11:50 Daria Świejkowska 0 Comments



Jak zwykle zapomniałam o swoich planach związanych z prowadzeniem bloga.. Sama nie rozumiem dlaczego tak się dzieje, zawsze mam taki dziwny słomiany zapał. Skorzystałam z wolnej niedzieli i postanowiłam w końcu podzielić się z Wami szczegółami mojego wyjazdu do Belgii.

Dlaczego zdecydowałam się na ten wyjazd? To naprawdę ciężki temat. Wielokrotnie mówiłam o tym, że planuję wyjechać za granicę do pracy. Nie robiłam jednak nic, żeby wcielić to w życie. W momencie kiedy trafiła mi się okazja, a ja byłam w totalnym dołku finansowym powiedziałam sobie - teraz albo nigdy... I zaczęłam wielkie przygotowania do wyjazdu. 
Najwyższa pora zacząć robić coś ze swoim życiem, mam już dziewiętnaście lat, a skoro byłam na tyle nierozsądna, żeby przerwać edukację z nadzieją, że pieniądze spadną mi z nieba to trzeba ponieść tego konsekwencje. Przyszłość wiążę z fotografią, a na sprzęt też trzeba mieć pieniążki. Prawda? W moich bagażach nie mogło zabraknąć oczywiście prawie całego ekwipunku foto - wzięłam ze sobą szkła 35 i 50mm, kita 18-105 i blendę na wypadek gdyby miała mi się trafić jakaś ciekawa sesja :) 

Mieszkam i pracuję w uroczym miasteczku Pittem. Pracuję na hali przy cykoriach, jestem tutaj trzeci tydzień. Pracowała tutaj już moja mama, wujek, dzięki nim udało mi się dostać do tej pracy. Pierwszy tydzień było mi dużo łatwiej ponieważ siedziała tutaj jeszcze moja mama. Tydzień temu wróciła już do Polski.. ale jeszcze podczas jej pobytu namówiła mnie do paru prostych kadrów na pamiątkę. Okolica jest naprawdę ładna więc jeśli trafi mi się jakaś sesja to będę miała szerokie pole do popisu :) Właściciele mają przesłodkie psy.. a że jestem psiarą... ;) 



Szału nie ma, dupy nie urywa, ale przecież nie o to chodziło. Jeśli chodzi o mój pobyt tutaj to przyznam szczerze, że nie wiedziałam co to ciężka praca. Nie znałam tego, nie pojmowałam, jak to jest wstawać codziennie o szóstej i bez względu na to czy człowiekowi się chce, czy nie... bez względu na to, jak się czuje, czy jest chory czy zdrowy musi do tej pracy iść i odpukać dziesięć godzin. Przy pierwszej wypłacie zrozumiałam, że ten wyjazd to był dobry pomysł. Tydzień temu na szczęście dojechał do mnie mój chłopak. Razem zawsze raźniej, razem zarobimy więcej i dzięki temu możemy sobie razem pozwolić na lepsze życie tutaj. I tak mam tu wyjątkowo dobre warunki, nie muszę wstawać o piątej żeby jechać jakiś kawał i lecieć w pole niezależnie od pogody.. Na halę mamy dosłownie kilka kroków! :D Wolne wieczory i weekendy czasem poświęcam na obrabianie zaległego materiału, którego jeszcze nie publikowałam. Poza tym do Brukseli mam niecałe 100km, a tam naprawdę duże możliwości... do Francji jest jeszcze bliżej, potem to już z górki - metro, pociągi, autobusy, planuję trochę pozwiedzać i dalej rozwijać się fotograficznie. Powrót do Polski najprawdopodobniej w grudniu, zostanę na święta, część z zarobionych pieniędzy przeznaczę na jakiś kurs i plener fotograficzny, resztę odłożę. A jeśli się uda to po nowym roku znów tu wrócimy bo jest naprawdę dobrze



Przygotowuję się do wieelkieeego i bardzo ważnego dla mnie wydarzenia.. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem i powoli zacznę spełniać swoje marzenia. Trzymajcie kciuki, jeśli się wszystko powiedzie to już na dniach dam znać o co dokładnie chodzi.
Trzymajcie się ciepło!

0 komentarze: